sobota, 16 stycznia 2016

Anioł vintage i romantyczny fiolet






 Depesza ;) była taka:
Pamiętnik Stop Fiolet Stop Anioł Stop Retro Stop
Dla bliskiej osoby, która tak emanuje ciepłem i dobrą energią,
że przy niej wypoczywam Stop

:)



 Szukając w sklepach fioletowej tkaniny
i odpowiedniej zawieszki na zakładkę,
przeczesując internet pod kątem starych zdjęć,
a następnie klejąc, szyjąc, docinając kartki...
ciągle myślałam o moich znajomych -
którzy z nich mają w sobie taką spokojną, dobrą energię,
że po spotkaniu z nimi czuję się rozluźniona i zrelaksowana?...

Te rozmyślania z kolei doprowadziły mnie do pytania,
w jaki sposób wybieram przyjaciół, 
co jest dla mnie ważne w relacjach z drugim człowiekiem?
Moi przyjaciele i bliscy znajomi są tacy różni -
poważni intelektualiści, katastrofiści, zwariowani optymiści, 
silne i wyraziste osobowości,
 nieśmiali i cisi wrażliwcy...
Jest jednak jedna cecha, która ich łączy - 
wszyscy oni są uczciwi i mają dobre serca.
Już tak jakoś mam, że choćby nie wiem jak mądra, zdolna, wykształcona,
utytułowana, ciekawa, barwna i dowcipna była to osoba,
ale cechowałaby ją moralność Kalego lub
byłaby z rodzaju kombinatorów, cwaniaczków czy obłudników,
to...uśmiechnę się tylko i pójdę sobie dalej...w innym kierunku :)









 Natomiast rezultat moich sklepowych poszukiwań i
eksperymentów z drukowaniem na tkaninie
poniżej ;)








Fioletowa tkanina jest błyszcząca i w jednolitym kolorze 
(na zdjęciu wyszła jakby była gdzieniegdzie różowawa).










 Dziecko-anioł to zdjęcie wydrukowane na tkaninie
i zawerniksowane, żeby się nie rozmazywało.









 Wklejka to wzór, który już kiedyś użyłam - do notatnika z rowerem


































Trochę problemów miałam ze znalezieniem 
odpowiedniej zawieszki do zakładki, ale w końcu udało mi się znaleźć
całkiem fajnego anioła
(wszystkie inne były zbyt infantylne).



















.

sobota, 9 stycznia 2016

Od ziarenka do kwiatu, czyli pamiętnik rodzica



 Kiedy na świecie pojawia się pierwsze dziecko,
my - rodzice zazwyczaj jesteśmy tak podekscytowani 
i tak bardzo na nim skoncentrowani,
że nosimy w sobie absolutnie absolutne ;) przekonanie,
że zawsze będziemy wszystko pamiętać.
Tymczasem dzieci rosną - pierwsze obrócenie się na brzuszek, pierwsze samodzielne siedzenie,
pierwszy ząbek, pierwszy krok, pierwszy guz, pierwsze słowo, pierwsze zdanie, 
pierwsze śmieszne zdanie...drugie śmieszne zdanie, trzecie...
i szóste...które wypiera z pamięci pierwsze...
I po kilku latach okazuje się, że nasza pamięć jak durszlak...
Coś tam zostało, ale niewiele, do tego zdekompletowane i przemieszane.
A jeśli jeszcze pojawi się później drugie dziecko...
Ile to razy w rozmowach z rodzicami trochę starszych dzieci padało pytanie,
które to z ich pociech zrobiło/powiedziało to, czy tamto...
Ba, moja własna mama nierzadko również się zastanawiała,
czy to ja, czy mój brat...a jeśli brat, to który...
Wtedy nie mogłam zrozumieć, jak można nie pamiętać 
takich ważnych rzeczy???
 Dziś, jako matka już rozumiem...niestety...:)


I właśnie jako lekarstwo na niedoskonałą pamięć
powstał "pamiętnik rodzica" :)
Miał być (i z tego co wiem był ;) 
prezentem choinkowym dla mamy pewnego Miłosza
od jej szwagierki.
Oprócz zapisków dotyczącym najważniejszych, najciekawszych czy najśmieszniejszych
wydarzeń z życia pana Miłosza :)
być może będzie musiał pomieścić jego zdjęcia, 
albo ślad odbitej lub odrysowanej rączki,
a może nawet rysunki jego autorstwa...




Wytyczną właściwie miałam tylko jedną -
żeby pojawiło się gdzieś imię dziecka.
Z rozmowy telefonicznej uzyskałam też informację,
że mama Miłosza lubi kwiaty.

Z kilku propozycji jakie wysłałam 
od razu i bez wahania został wskazany haft
przedstawiający poszczególne etapy rozwoju...jakiegoś kwiatka ;)
Zrobiłam go już jakiś czas temu -
jako metafora dorastania miał ozdobić okładkę kopertownika
(pokazywałam go tutaj).
Ponieważ jednak, jako zbyt surowy w swojej estetyce,
nie wygrał wówczas przetargu :) 
leżał sobie spokojnie w szufladzie, czekając na swój czas.
I oto on nastąpił :)

Niestety, ponieważ haft był przygotowywany na mniejszy wymiar okładki
nie dało się nim obić w całości pamiętnika w rozmiarze zeszytowym.
Trzeba było kombinować.
I tak, nad rosnącym kwiatem pojawiły się błękitne chmury,
a nad nimi ciemnoniebieskie niebo.
Ponieważ jednak pustka nieba wydawała mi się tu zbyt przygnębiająca
zaświeciło na nim...słońce van Gogha :)
 






















Po krótkim namyśle imię zostało umieszczone na grzbiecie -
przynajmniej, stojąc kiedys na półce, nikomu nie pomyli się
z zeszytem do fizyki, czy języka rosyjskiego :)









A jako równowaga dla słońca - księżyc.
A na nim Dzwoneczek z Piotrusia Pana ;)








...(czyli znów zakładka odwrotnie, niż zazwyczaj - 
a więc z dołu do góry:)











Wklejki, oczywiście kwiatowe:)


 























Mam nadzieję, że pamiętnik zapełni się do ostatniej strony
samymi sympatycznymi wpisami
i że kiedyś Pan Miłosz :)
doceni pomysł i zaangażowanie swojej cioci i pracę mamy,
dzięki którym będzie się mógł o sobie wiele dowiedzieć,
a przy tym powzruszać się i pośmiać.








.

niedziela, 3 stycznia 2016

I ty możesz zostać Świętym Mikołajem 4/4




 Nie do końca wiem, jak to się stało :)
ale w tym roku grudzień wyjątkowo często podsyłał mi okazje
do zakładania czapki Świętego Mikołaja.
Były prezenty dla dzieciaków z oddziału onkologicznego, 
była wygrana w konkursie, którą przeznaczyliśmy*
dla hospicjum dziecięcego,
i była (a właściwie nadal jest) "sprawa Filipka".
Filip jest bratem koleżanki z klasy mojej córki,
który niedawno rozpoczął swoją wędrówkę po tym świecie.
 I rozpoczął ją wielkim cierpieniem -
 zostało mu usunięte praktycznie całe jelito cienkie, ma wyprowadzoną stomię
i jest odżywiany tylko i wyłącznie pozajelitowo.
Najbardziej optymistyczna (!) wersja jest taka,
 że być może kiedyś uda się doprowadzić do stanu,
że Filip będzie mógł chociaż częściowo być odżywiany "normalnie",
czyli będzie mógł kiedyś poczuć smak jedzenia.

Niewyobrażalna tragedia.

My - rodzice mamy nasze klasowe forum internetowe,
na którym wymieniamy się informacjami, prowadzimy dyskusje
 ( kilka razy zdarzyły się nawet ostre kłótnie).
Na tym właśnie forum mama Filipa opisała cała sprawę
i poprosiła o pomoc finansową (Filip ma założone subkonto w Caritasie).
Odezwało się... 6 osób...
6 osób z 23...
Rozumiem, że nie każdy może sobie pozwolić
na pomoc finansową innym. 
 Rzuciłam więc na forum hasło zorganizowania kiermaszu (lub czegoś na kształt)
w szkole i zebrania w ten sposób chociaż części pieniędzy na leczenie Filipa.
Chęć przyłączenia się do przedsięwzięcia zadeklarowały dwie osoby.
Rozumiem, że większość ludzi jest dziś zabiegana,
ale jeśli taka tragedia nie jest nas w stanie choć na chwilę zatrzymać,
skłonić do refleksji i choćby do napisania dobrego słowa,
to co?....

Rozumiem, że w czasach internetu można być już nieco znieczulonym
na prośby o pomoc finansową dla obcych osób.
My jednak znamy się już drugi rok (niektórzy nawet dłużej - jeszcze z przedszkola),
spotykamy na zebraniach, na korytarzach, w szatni, przed szkołą,
na placu zabaw, na imprezach urodzinowych, przed salą baletową, w szkole karate...
Nasze dzieci spędzają ze sobą codziennie nierzadko więcej czasu,
niż potem z nami  w domu.
 Napisać te kilka ciepłych słów, żeby dać rodzinie Filipa poczuć,
że nie są sami, że nie jesteśmy obojętni na ich tragedię
to naprawdę tak wiele?

Mówią, że dobre słowo nic nie kosztuje,
a tak wiele jest warte...
Czy kiedy będę na ulicy mijać dziecko, które właśnie potrącił samochód,
albo które płacze, albo po prostu siedzi smutne/zmartwione/przerażone
mam przejść obok bez słowa (bo przecież spieszę się do pracy/fryzjera/kosmetyczki)?
Mam nie pomóc, nie zadzwonić po karetkę/rodziców/dziadków,
nie zapytać co się stało, nie porozmawiać, nie pocieszyć?
Czy na pewno chcemy żyć w takim świecie,
gdzie każdy sobie...i tylko sobie?

Ponieważ większość rodziców z naszej klasy naprawdę lubię
chcę wierzyć, że są jakieś ważne powody,
dla których każdy kto nie zareagował nie zareagował :)

Całe szczęście spośród naszych "prywatnych" znajomych
odezwała się garstka :) ludzi ciepłego serca.
I to dzięki WAM mogę wychodzić na ulicę i wciąż uśmiechać się do ludzi :)






* Marta i Magda, bez Was by się nie udało! 
A już na pewno sprzętów byłoby dużo mniej :)









A teraz do rzeczy ;)
a konkretnie do ostatniego z "charytatywnych" ;) pamiętników.

 Dziewczęcy, kwiatowy, z lawendową i różową wstążką na okładce...


 







...cekinowym kwiatkiem (tak się akurat złożyło, że znalazłam w domu 
identyczny w kształcie i kolorze jak ten na tkaninie) na grzbiecie.










...delikatnie niebieskimi kartkami...


















...wklejkami w kolorze brudnego różu 
z jaśniejącymi, w zależności od kąta padania światła, różami...










...oraz słonikiem na szczęście! :)
















.