czwartek, 19 listopada 2015

100% kobiecości



Znam kilka kobiet, których życiowe historie
z powodzeniem mogłyby stać się podstawą 
filmowego scenariusza. 
Ona jest wśród nich niekwestionowaną królową
(choć zapewne z przyjemnością oddałaby ten zaszczyt).

Nasze drogi rozeszły się jeszcze zanim poszłyśmy do szkoły.
Póki mieszkała w sąsiedniej miejscowości
widywałyśmy się czasem.
Potem, kiedy zamieszkałyśmy w dwóch różnych częściach Polski,
spotkałyśmy się chyba tylko dwa razy.
Czasem jednak można widywać kogoś codziennie,
a nie wiedzieć o nim praktycznie nic.
I odwrotnie - można spotkać kogoś tylko raz w życiu,
przegadać pół nocy i poznać go od tej najskrytszej strony.
W naszym przypadku trochę właśnie tak było,
chociaż te nocne rozmowy miały miejsce nie w cztery oczy,
a przez internetowe łącza,
i nie było to "raz a dobrze", a wiele razy po kilka zdań.
Nie, nie mogę powiedzieć, że znam Ją dobrze.
Znam tylko trochę Jej historię, trochę Jej przemyśleń,
trochę uczuć, trochę upodobań itd....
Moje poznawanie Jej przypomina grę Memo -
a to tu się jakiś obrazek pokaże, a to tam - zupełnie inny...
I z tych strzępków powstaje moje wyobrażenie o Niej.

I kiedy poprosiła mnie o wykonanie dla siebie
pamiętnika/notatnika
musiałam to moje wyobrażenie jakoś...zmaterializować,
ponieważ nie dostałam absolutnie ŻADNYCH wytycznych.
Miałam stworzyć coś, co według moich o Niej wyobrażeń
będzie do Niej pasowało.

Usiadłam i zapisałam na kartce:
- romantyczna
- silna i niezależna... bo...po prostu musi taka być, nie ma wyjścia
- ciepła, uczuciowa i wrażliwa
- kobieca
- ma w sobie dużo energii, głodu życia i nowych doświadczeń

 A potem wstałam i zrobiłam coś takiego:










Czerwony z czarną koronką dookoła...






 ...i z nietypową zakładką - bo zakłada się ją od dołu do góry...








 ...w ten sposób zawieszona na jej końcu buteleczka perfum
może sobie dyndać :) albo na grzbiecie notatnika...







 albo z przodu, na okładce.






 A wklejki takie:









Ponieważ notatnik/pamiętnik już dotarł do Właścicielki
mogę się pochwalić informacją zwrotną:
podobno trafiłam w dziesiątkę! 
:)




.

piątek, 13 listopada 2015

Kronika klasowa z sową




 Mama pewnego pierwszoklasisty 
postanowiła prowadzić kronikę jego klasy.
Pozostałym rodzicom pomysł bardzo się spodobał...
do momentu, kiedy nie padła propozycja partycypowania w kosztach zakupu...
Z ponad dwudziestu chętnych została...tylko jedna osoba - właśnie owa mama.
Jak na samotną matkę przystało, nie odpuściła ;)
tylko sama sfinansowała przedsięwzięcie...
licząc, że kiedyś jej syn, będzie miał świetną pamiątkę z początków swej szkolnej kariery :)



Ponieważ klasa Id, do której uczęszcza ów Młody Człowiek,
ma w nadaniu Sowę prośba była właśnie o taki motyw.
I jeszcze o radosne,  różnokolorowe strony w liczbie trzydziestu.
I o napis: Kronika klasy Id.




I tak powstała kronika z okienkiem - tym razem prostokątnym,
żeby przypominało tablicę szkolną (stąd też kolor kartki,
na której wydrukowałam napis).











Ponieważ na wklejki nie spasował mi żaden wzorzysty papier 
(robiło się zbyt...chaotycznie, biorąc pod uwagę sowy na okładce),
wklejki powstały z tego samego jednokolorowego brystolu jak kartki w środku.
Ale żeby nie było nudno (w końcu to o dzieciakach :) na wewnętrznej stronie okładki
powstała tabelka, do której będzie można wpisać imiona  nazwiska dzieci.
Wokół okienka natomiast zrobiłam zieloną obwódkę i powstała...
metafora tablicy :P








 A na grzbiecie kroniki przycupnęła mała mosiężna sowa.