środa, 2 lipca 2014

Wiersz na zamówienie :)




 Dwa dni przed końcem roku przedszkolnego ;) jedna z wychowawczyń mojej córki 
poprosiła mnie o napisanie krótkiego tekstu o nich - paniach przedszkolankach. 
Taki tekst, który będzie tylko dla nich, na pamiątkę.
 Nie lubię poważnych, wzruszająco-patetycznych przemówień. 
Podziękowania, czy wspomnienia wolę w lżejszej, żartobliwej formie. 
Czułam jednak, że taki tekst prozą nie pójdzie mi łatwo. 
I tak jakoś samo wyszło, że zaczęło się w mojej głowie rymować...:)

 Bardzo nie chciałam stworzyć sztampowego tekstu - 
po prostu o jakichś miłych paniach przedszkolankach,
 ale konkretnie o tych trzech  - pani Katarzynie, pani Anicie i pani Klaudii. 
Dlatego starałam się przypomnieć sobie wszystkie wydarzenia, o jakich słyszałam  
że miały miejsce w przedszkolu (od dzieci*, oczywiście, a że lubię z nimi 
zamienić czasem kilka słów, to teraz miałam ułatwione zadanie :), 
a także ubrać w słowa moje własne spostrzeżenia dotyczące pań.
Moja wierszowanka jest bardzo niedopracowana, ale biorąc pod uwagę, 
że miałam na nią dwa dni, to nie jest najgorzej ;)

Bajka o Trzech... została wydrukowana jak książeczka, zszyta tasiemką i oprawiona
w okładkę z grubego ozdobnego papieru. W trzech egzemplarzach, oczywiście :)



 (* jest jeden wyjątek, to znaczy wydarzenie, o którym wiem ja, a nie wiedzą dzieci;
a jest nim to, co pani Klaudia robi daleko od szosy :P)





 Bajka o Trzech...


Jako Trzej Muszkieterowie
broniąc słabszych stają w szranki,
takie - każdy ci to powie - 
są trzy Panie Przedszkolanki.
Jakie? jeśli ktoś zapyta:
Kasia, Klaudia i Anita!


 PANI KASIA

Pani Kasia już od rana
męczy Jasia rozespana -
bo ten nie chce jeść śniadania.
- Jasiu drogi, jedz pierogi -
prosi pani przy obiedzie.
- Wolę śledzie!
Bo kapusta jest za tłusta, -
rzecze młodzik, -
a mnie tłuszcz na cerę szkodzi!
Ale pani Kasia sroga
nie odpuszcza mu pieroga.
- Hej, kolego z klocków LEGO,
zasady w grupie są takie,
że obiad zjadacie ze smakiem!
A Helenka i Igor
tracą nagle wigor
i grzecznie udają,
że obiad zjadają.
Pani Kasia - bo o niej wciąż mowa -
choć na zewnątrz sroga i surowa,
w środku dobre ma serce -
każde dziecko w rozterce
przytuli, wysłucha,
szepnie coś do ucha,
czy palec podmucha
gdy ugryzie mucha.
Ale sprawy stawia jasno:
kto zabawkę własną
z domu przynieść chce,
ten niech wie,
że jak to uczyni,
na złość wychowawczyni,
nie w poniedziałek -
ten... nielada śmiałek!
Zaś przedszkolnych zabawek -
ani nawet skrawek -
nie pozwala brać do domu,
(a dzieci i tak to robią - ale po kryjomu;
a potem przynoszą - tylko za pazuchą,
nie przyznając się nikomu
by nie dostać w ucho).

 



 PANI KLAUDIA



Pani Klaudia młoda,
więc Wojtkowi szkoda,
że mu ktoś sprzed nosa ją
porwie w ciemny kąt
i o rękę tam poprosi,
nim on wąsy będzie nosił,
nim on - mały Wojtek,
kupi parę portek
za pieniądze pierwsze, zdobyte z mozołem.
Nim choć skończy szkołę!
Zresztą on już dawno śledztwo przeprowadza -
dokąd jego pani potajemnie chadza?
Ale Wojtek nie wie,
rozeźlony, w gniewie,
że schowana za krzaczkiem, daleko od szosy,
pani Klaudia po kryjomu... pali papierosy ;)
(żeby dzieci nie widziały,
bo by pewnie tez chciały).
Ale Wojtek nie jest sam,
lubi panią cały kram -
i wszystkie dziewczyny
od Ali do Karoliny,
i chłopcy,
nawet obcy!
Bo pani jak oka strzeże,
co w depozyt bierze:
spinki, gumki, wsuwki,
plastikowe mrówki,
klocek LEGO czarny,
zwiędły liść, choć marny,
świstki, gwizdki,
karabiny
i kawałek liny,
szkiełka i pudełka,
koraliki i kamyki,
nawet sznurek stary
oraz wszystkie inne dary
i oddaje skarby właścicielom,
(co się z innymi nie dzielą).
Wszystko zwraca bez szwanku -
u niej bezpieczniej niż w banku!

 


 PANI ANITA



Pani Anita
uśmiechem wita,
a przy tym tajemnicza jest i skryta,
bo jej uśmiech jest na wagę złota,
jak uśmiech tajemniczego kota
z Alicji w krainie czarów.
Różowych okularów
jej wcale nie potrzeba,
by ujrzeć kawałek nieba
tam gdzie zwykła gleba,
a ocean duży - w maleńkiej kałuży.
Lecz choć z niej optymistka -
wcale nie na pół gwizdka -
nie brak jej trzeźwego umysłu,
a do dzieci - "szóstego zmysłu".
I trzyma na wodzy nerwy,
bez przerwy.
Opanowana,
nawet z samego rana,
nie traci czujności
nawet gdy trochę się złości.
I w porę ostrzega dzieci,
że oto Milena leci:
- "Uwaga na nisko latające Mileny!"
- "Włączcie alarmowe syreny!"
Więc można się czuć bezpiecznie,
trzeba tylko grzecznie
po prostu się zachowywać
i zaufania nie nadużywać,
bo nasza pani Anita,
przedszkolanka znakomita,
nie pozwala chodzić po głowie
(dbając o swoje zdrowie)
i dystansu nie skraca,
bo wie, że to się opłaca.
Taką panią Anitę dzieci uwielbiają
i całą zgrają
z prośbami biegają:
- "Pani Anito, Pani Anito, zepsuło się mi to!"
- "Pani Anitko, Pani Anitko,
zszyje mi Pani to nitką?"
A ona zawsze doradzi,
po główce, gdy trzeba, pogładzi,
a dziecięcych sekretów
przenigdy nie zdradzi
nawet ciekawskim rodzicom.
Pozostaje więc tajemnicą,
co w przedszkolu porabiają,
gdy im z oczu znikają.

 



A te miłe panie trzy
jedna cecha łączy -
to odwaga,
co wymaga
nerwów jak ze stali -
bo choć tacy mali,
to ocean przebyć łatwiej
na dziurawej nawet tratwie,
niż przy tak kochanej dziatwie
przetrwać aż trzy lata -
bez rózgi czy bata!







:)

2 komentarze: