Do uszycia mojej pierwszej rzeczy z materiału minky
podchodziłam jak pies do jeża :)
Wiedziałam już od koleżanki, że szyje się ją ciężko
ponieważ jest dość mocno rozciągliwa.
Nie będę się tu rozpisywała jak cudowny w dotyku jest minky :)
Powiem tylko, że chyba każdy, kto choć raz jej dotknął,
zakochał się w niej bez pamięci :P
Minky to miękkość, w której chciałoby się zatonąć :)
Kolor materiału wybrałam ja,
natomiast wzór bawełny w owady
wybrała moja córka.
Oprócz pewnej trudności w szyciu,
minky jest jeszcze bardzo trudny w fotografowaniu.
Uzyskanie na zdjęciu jego rzeczywistego koloru graniczy niemalże z cudem.
Mi udało się tylko na tych zdjęciach z córką.
Na pozostałych, gdzie bohaterem jest sam kocyk
zdjęcia zupełnie mijają się z rzeczywistością jeśli chodzi o kolory.
Bo w rzeczywistości kolor kocyka jest taki jak na zdjęciu poniżej -
ciepły i słoneczny jak piasek na plaży :)
Kocyk jest tak uszyty, że z jednej strony jest bawełna we wzór z owadami,
a z drugiej strony jest minky, po którego dłuższych bokach są
pasy (około dziesięciocentymetrowe) owadów.
Wygląda to trochę tak, jakby robaczki wyłaziły spod spodu :)
Cała strona z bawełną została przepikowana na ocieplinie,
dzięki czemu kocyka nie trzeba prasować,
a poza tym jest on trochę bardziej sztywny,
wobec czego świetnie sprawdza się w roli narzuty na łóżko,
albo maty do zabawy na podłodze.
Pikowania było sporo, prawda. Aż dłonie drętwiały :)
Ale moim zdaniem było warto.
Bo w dotyku kocyk/narzuta czuje się "jakość" :)
Nie jest takim zwyczajnym "lejącym się" kawałkiem materiału.
Kocyk/narzuta wyszły duże (około 160 cm długości)
- chciałam żeby córka mogła porządnie się w niego zawinąć.
I to była bardzo dobra decyzja, bo i mnie się już zdarzyło
pod nim zdrzemnąć :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz