Moja córka w weekendy jeździ z babcią na Uniwersytet Dzieci.
I bardzo się boi, co będzie jeśli babci coś się stanie (zasłabnie, zemdleje).
Stąd wziął się pomysł, by kupić jej starter i uruchomić mój stary telefon
(przynajmniej nie będzie żal jak go zgubi :P).
Żeby jednak zminimalizować prawdopodobieństwo,
że go gdzieś zostawi uszyłam jej saszetkę.
Saszetka jest na tyle duża, że pomieści telefon, legitymację i ewentualnie jakieś drobniaki :)
Saszetka jest zapinana na zamek, ma podszewkę w białe kropki i pasek na gumce.
Najdziwniejsze jednak jest w niej to,
że chociaż jest różowa,
to maja córka jej używa! :P
Bardzo pomyslowe. No i zozowe zawsze twarzowe! ;) Mam dziesieciolatke, ktora tez sie boi, ze zginie bez kontaktu ze mna. Dla uspokojenia jej nerwow i moich cos podobnego zawiesilam jej na szyji. ;) Obie spimy lepiej. :)
OdpowiedzUsuńNo tak, takie mamy czasy :) Jak sobie przypomne swoje dziecinstwo...wychodzilo sie po sniadaniu, biegalo sie po lesie, po ruinach niemieckich domow, wspinalo na drzewa, bawilo nad sadzawkami i basenami strazackimi... i wracalo dopiero na obiad. A mama nie miala zielonego pojecia, co sie z nami dzieje. Dzisiaj, jako matka, osiwialabym nie wiedzac co sie dzieje z moim dzieckiem przez pol dnia :P
Usuń