Czy dostaliście kiedykolwiek od razu jeden prezent na
1., 2., 3., 4., 5., 6., 7., 8., 9., 10., 11., 12., 13., 14., 15., 16., 17. i 18. urodziny,
który właściwie nie jest jednym prezentem, bo tak naprawdę
będzie wieloma (docelowo osiemnastoma) prezentami?
Nie? To przeczytajcie i obejrzyjcie, co poniżej...
i zazdrośćcie Zamawiającym genialnego pomysłu! :)
Tym razem droga od wstępnego pomysłu do konkretów była baaardzo długa.
Wiele godzin przeglądania wzorów tkanin, X wymienionych maili i Y telefonów...
a potem moje kombinowanie, jak to ugryźć, żeby było dobrze.
Otóż, Zamawiający zostali niedawno prawdziwymi :) Rodzicami Chrzestnymi.
I wymyślili, że chcieliby podarować chrześnicy
coś w rodzaju książeczki-albumu z...czymś w rodzaju kopert :)
Chcieliby bowiem przez najbliższe 18 lat na każde kolejne urodziny
wkładać tu COŚ (co - niech to pozostanie tajemnicą, na wypadek gdyby za kilka/kilkanaście lat
pewna młoda dama nie trafiła na ten wpis i nie zepsuła sobie niespodzianki:)
a następnie zaklejać/zapieczętowywać :P owo COŚ,
aby nie kusiło małych rączek :)
Obdarowana będzie bowiem mogła otworzyć wszystkie "prezenty" dopiero w dniu 18. urodzin.
Oczywiście oprócz wkładanych tu COŚ-ów ;P młoda dama będzie co roku dostawała
również jakiś prezent odpowiedni do wieku.
Ponieważ album będzie w użyciu tak długi czas -
a więc obejmie zarówno małe dziecko, dziewczynkę, nastolatkę, jak i młodą kobietę,
szukaliśmy takiego motywu na okładkę,
którego nie powstydzi się ani 5-, ani 13-, ani 18-latka.
I tak powstał album z osiemnastoma kopertami w pastelowych kolorach.
Po raz pierwszy użyłam tu ociepliny na okładkę, żeby była taka bardziej...mięsista :)
Do kopert (zrobionych z grubszego papieru, dzięki czemu są sztywne...
znaczy się trzymają fason :)
dokleiłam wycięte z białego brystolu i wcześniej zszyte grzbieciki.
Koperty mają pasek samoprzylepny,
ale najprawdopodobniej (taki jest wstępny plan Zamawiających) Młoda Dama
będzie co roku pieczętować każdą kolejną kopertę odbijając przy tym swój paluszek :)
Ponieważ album ma wymiary jakie ma ;)
a papier do scrapbookingu ma wymiary jakie ma :)
nie udało się zrobić wklejki na całość -
musiałam dociąć ją do szerokości grzbiecików
(inaczej wklejka kończyłaby się mniej więcej w połowie szerokości koperty;
oczywiście zrobiłam próbę - wyglądało głupio).
Mój mąż wpadł jeszcze na taki pomysł, że można by się pokusić,
kupić większą ilość tkaniny, z której powstała okładka
i co roku wymyślać jakiś prezent z niej zrobiony/uszyty
(np. chusteczka na głowę, mała, ozdobna poduszka, pamiętnik, maskotka, piórnik,
kredkownik, kosmetyczka, etui, worek na strój gimnastyczny itp.).
To byłby już absolutny hit! :)
Tylko trzeba by dobrze się zastanowić jak przechowywać materiał, żeby nie wyblakł
i nie stracił na jakości przez te lata.
Jednak bez względu na to, czy Zamawiający się zdecydują, czy nie
na taki krok to i tak uważam, że jest to najbardziej pomysłowy
i w ogóle najcudowniejszy prezent na chrzest/pierwsze urodziny
o jakim kiedykolwiek słyszałam! :)
.
Dodatkowy materiał zdobyty, prezent [raczej] ucieszył Jubilatkę, historia "Kopertnika" się tworzy... ;) dziękujemy za cudne wykonanie!!
OdpowiedzUsuńhahaha - dobrze, ze Jubilatka go nie zjadla :P
OdpowiedzUsuń