Taka oto sytuacja ;) -
przychodzi artystka i prosi o album 'dla artystki od artystek'
(malarek, projektantek wnętrz, absolwentek ASP...).
I jak tu przyjąć wyzwanie bez lęku??? ;)
Pewnie się da, ale...ja w każdym bądź razie
musiałam pracować z lękiem :P
Album miał być prezentem na wieczór panieński...
a właściwie na wieczór panieński bez wieczoru panieńskiego
dla spokojnej, głębokiej...panny :)
Ponieważ miał być czymś w rodzaju albumu wspomnień
(powklejane szkolne rysunki, grafiki, bazgroły, liściki...
przyszłej mężatki ;) pojawiła się prośba,
aby okładka nawiązywała
do ...hmmm...wcześniejszej młodości obdarowanej.
Konkretnie miała to być czarna tkanina
odbarwiona wybielaczem tak,
"żeby powstały jakieś ciekawe, ładne wzory" :)
Ponieważ nigdy nie nosiłam ozdabianych takim sposobem ubrań
nie do końca 'czułam' klimat :)
Do tego nieprzewidywalność odbarwiania wybielaczem -
za każdym razem wychodzi coś innego...
Nie było jednak tak źle -
wystarczyły trzy wyprawy do Ikei po czarną bawełnę
(za każdym razem - na wszelki wypadek ;) - kupowałam
podwójną ilość materiału) i w końcu udało się
osiągnąć efekt zadowalający (zamawiającą ;).
Według wcześniejszych ustaleń na okładce pojawił się
motyw kojarzący się z przemijaniem, nieubłaganym upływem czasu...
Wklejki, to przecierana czerń w jasne kropki,
z jednym czerwonym serduszkiem między nimi.
Kartki miały być sztywne, w ciepłym odcieniu - najlepiej szarości,
ale ponieważ takiej nie udało się znaleźć
stanęło na... kolorze nadmorskiego piasku w jasny wiosenny dzień ;)